Przez całą drogę do Balfour House lord Kilcairn nie odezwał się słowem. Gdy panie
Delacroix udały się na górę, chwycił guwernantkę za ramię. - Wimbole, panna Gallant i ja będziemy w ogrodzie. - Tak, milordzie. Hrabia poprowadził ją do wyjścia. Zeszli po schodach. - Na pewno chce pan wiedzieć, dlaczego nie wspomniałam o swoich koligacjach, kiedy mnie pan zatrudniał - domyśliła się Alexandra, idąc ścieżką wysadzaną różami. - Nie utrzymuję stosunków z moją rodziną. - A przez cały czas zmuszała mnie pani, żebym był miły dla moich krewniaczek. Czy to nie hipokryzja? - Nie. To zupełnie inna sytuacja. Proszę. Jestem bardzo zmęczona i nie chcę więcej rozmawiać na ten temat. - Ale ja chcę. Wcale nie oczekiwała, że hrabia zrezygnuje z wyjaśnień. Zasłużył sobie na nie, stając w jej obronie. Westchnęła ciężko. W chłodnym nocnym powietrzu jej oddech zmienił się w parę. - Proszę więc pytać. - O ile wiem, lord Retting ma jeszcze starszego brata, prawda? - Tak, Thomasa, markiza Croyden. Mój drugi kuzyn większość czasu spędza w Szkocji. Nie znam go dobrze. A wuj... cóż, przed laty zerwaliśmy wszelkie kontakty i oboje jesteśmy szczęśliwi z tego powodu. - Rozumiem. Skąd ta wrogość? - A skąd pańska wrogość wobec ciotki i kuzynki? Zatrzymał się przy ławce. - Będziemy się przekomarzać? Może usiądźmy. Z wahaniem przycupnęła na zimnym kamieniu. - Wolałabym nie obarczać pana swoimi troskami, jeśli pyta pan tylko z uprzejmości. - Sądzi pani, że jestem uprzejmy? Wprost niezwykłe. Biło od niego ciepło, więc przysunęła się bliżej. - Zachował się pan po rycersku, przepędzając mojego kuzyna. - Właśnie. Dlaczego sama pani tego nie zrobiła? Z własnego doświadczenia wiem, że ma pani ostry język, a Virgil Retting jest bardzo łatwym celem. Alexandra wstała i zaczęła spacerować po ścieżce w tę i z powrotem. - To moje kłopoty. Do tej pory radziłam sobie z nimi sama i nadal będę. - Nie mówiłem, że zamierzam panią z nich wybawić. Po prostu chcę usłyszeć, na czym polegają. Wiedziała, że hrabia nie zrezygnuje. Stanęła przed nim. - Pan pierwszy. - Zuchwała z pani kobieta. Nie boi się pani kolejnej przegranej? Po plecach przebiegi jej dreszcz. - Inaczej nic nie powiem. Milczał przez długą chwilę. Obłoczki pary unoszące się wokół ust były jedynym świadectwem, że nie jest ogrodową rzeźbą. - Nie chcę się żenić - powiedział w końcu stłumionym głosem. - Co za niespodzianka. Rozchylił płaszcz. - Proszę siadać, nim pani zamarznie. Drżała z zimna, ale usiadła najdalej od niego, jak mogła. Wstrzymała oddech, kiedy przyciągnął ją do siebie, objął ciepłym ramieniem i otulił połą płaszcza. - Co pani wie o moim ojcu? - zapytał. - Tylko to, że miał... parę kochanek i że umarł piętnaście lat temu. - Ojciec miał więcej niż kilka kochanek. Jego ulubionymi rozrywkami były rozpusta i hazard. Mieszkał z żoną przez trzy miesiące, póki mnie nie poczęli. Potem zawiózł ją do Lowdham, małej posiadłości Balfourów w Nottingham. Tam się urodziłem i tam matka spędziła następnych jedenaście lat, tęskniąc za Londynem, przyjaciółmi i dawnym życiem, ale