Odniosła wrażenie, jakby rzucili mu rękawicę, zaś on podjął ją z
autentycznym rozbawieniem. Porucznik mieszkał w pięknym domu, ongiś była to rezydencja plantatora. Pani domu okazała się równie piękna - pełna iście królewskiej gracji, płomiennie rudowłosa, o zagadkowych orzechowych oczach. Canady'owie mieli trójkę dzieci, dwóch chłopców i dziewczynkę, cała trójka entuzjastycznie wy-ściskała tatę oraz ciocię Jessicę, z powagą podała rękę panu profesorowi, a potem grzecznie udała się do łóżek. Maggie Canady wyglądała na zadowoloną z wizyty gościa, Bryan wiedział od razu, że była bardzo towarzyską osobą. Widział również, że przygląda mu się z zaciekawieniem i z taką samą podejrzliwością jak jej mąż i Jessica. Proszę bardzo, mogli go podejrzewać do woli, potrafił mieć się na baczności. - Wspaniały dom - oświadczył z przekonaniem, gdy Sean oprowadził go po parterze historycznej rezydencji, którą mogliby pokazywać turystom. - Pewnie zastanawia się pan, jak było mnie stać na zakup podobnego domu z policyjnej pensji? - spytał Sean. - Szczerze powiedziawszy, w ogóle o tym nie myślałem, po prostu podziwiałem niezwykłą urodę tego miejsca. - Maggie odziedziczyła ten dom, jest w jej rodzinie od pokoleń. - Zarówno ten dom, jak i pańskie dzieci, a nade wszystko pana żona są czymś... niezrównanym. Na widok wyrazu twarzy Seana Bryan poczuł zazdrość, gdyż oto miał przed sobą człowieka, który nie tylko kochał swoją żonę, ale nadal był w niej zakochany. RS 118 - Moja żona to prawdziwa cudotwórczym. Nie tylko wspaniale zajmuje się dziećmi, ale też prowadzi własny sklep w Dzielnicy Francuskiej... - Panowie, kawa gotowa - zawołała Jessica, wychodząc z kuchni. - Chyba że wolicie herbatę? To jak? Uśmiechała się przy tym, lekko przechylając głowę na ramię, zaś Bryan czuł, jak na widok tej delikatnej kobiety o jasnych włosach budzi się w nim dawna tęsknota za kimś, kto... Kto od równie dawna nie żył. A jednak Jessica pociągała go tak, jak nikt go nie pociągał od całych wieków. - Ja chętnie napiję się kawy - odparł. Poszli za nią. Chociaż w domu znajdowała się elegancka jadalnia, usiedli w kuchni przy wielkim stole, który ongiś służył do przygotowywania posiłków dla państwa i służby. - Podobno ten dom znajduje się w posiadaniu pani rodziny od pokoleń - rzekł Bryan, zwracając się do Maggie. - Widziałem u szczytu schodów piękny portret. Jest pani uderzająco podobna do jednej ze swoich prababek. - Dziękuję - wymruczała jakby z zakłopotaniem. - Może skosztuje pan ciasta orzechowego? - Nie, dziękuję, poprzestanę na kawie. - Kiedy to najlepsze ciasto orzechowe na świecie - wtrąciła z uśmiechem Jessica. Bryan spojrzał na panią domu. - Pani je piekła? - Nie, ja - odezwał się Sean. - Zdziwiłby się pan, ilu policjantów ogląda w telewizji programy kulinarne. RS