o tym wiedziała. Barbara była najmłodszą z sióstr, ostatnią
zawiedzioną nadzieją ojca, dlatego szczególnie przykładała się do strzelania. Nikt w biurze Jacka Swifta nie wiedział, że dobrze włada bronią. Znana była wyłącznie ze swego profesjonalizmu, kompetencji i lojalności wobec szefa. Dopiero po oddaniu strzału, gdy spocona leżała wśród kolczastych krzewów, przyszło jej do głowy, że mogłaby wejść do domu po kulę. Nie chodziło jej o zabranie dowodu, tylko o to, by jeszcze bardziej przestraszyć Lucy. Barbara wyobrażała sobie, jak Lucy wchodzi do jadalni, zauważa roztrzaskaną szybę i z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że ten, kto strzelił, wyciągnął również kulę ze ściany. Tylne drzwi domu nie były zamknięte. Może to ją czegoś nauczy, pomyślała Barbara z mściwą satysfakcją. Pragnienie, by zmącić spokój Lucy i wpędzić ją w panikę, nie opuszczało jej od wielu dni. Teraz wreszcie napięcie zelżało i mogła myśleć spokojniej. – A więc wróciłaś. Drgnęła, powstrzymując okrzyk zaskoczenia. – Darren, mój Boże, ależ mnie przestraszyłeś! Co ty tu robisz? – Czekałem na ciebie – odrzekł, siadając na kanapie. Barbara pomyślała, że już sama znajomość z Darrenem Mowerym niosła ze sobą wielkie zagrożenie. Słyszała krążące po Waszyngtonie plotki. Darren skręcił na dziwne ścieżki, wyniku czego stracił firmę i miał zginąć w Ameryce Południowej. – Mogłeś chociaż włączyć klimatyzację – powiedziała i uśmiechnęła się niepewnie. – Nie jest mi gorąco. – To znaczy, że zmieniłeś się w jaszczurkę. Spotkali się przypadkiem przed kilkoma tygodniami w waszyngtońskiej restauracji, a potem kilka razy zjedli razem kolację. Darren nie interesował Barbary jako mężczyzna ani ona jego jako kobieta, przynajmniej nic na to nie wskazywało. Nie miała pojęcia, do czego może doprowadzić ta znajomość, jednak instynkt mówił jej, że okaże się ważna. Miała nadzieję, że Darren w jakiś sposób pomoże jej wydostać się z rutyny, w jaką popadła. To chyba dzięki niemu w końcu zdecydowała się podjąć jakieś kroki przeciwko Lucy. – Znikłaś na cały tydzień – zauważył Darren. – Nie znikłam, tylko wzięłam sobie wolne. Mówiłam ci przecież. – Gdzie byłaś? Nie odpowiedziała od razu. Darren lubił przewodzić, mieć nad wszystkim kontrolę. Musiała przyznać, że jest bardzo przystojny: tuż po pięćdziesiątce, z ładną siwizną. Mógłby się wyróżniać wyglądem, on jednak wolał nie rzucać się w oczy, dlatego najczęściej nosił konserwatywne ciemne garnitury i weekendowe stroje w stylu, jaki obowiązywał w wiejskich klubach , dostępnych tylko dla elity. Od innych mężczyzn odróżniała go przede wszystkim doskonała forma fizyczna i znakomity refleks. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie spędził ostatnich trzydziestu lat za biurkiem. – Wybrałam się na zakupy – stwierdziła spokojnie. – Dokąd? – Do Nowej Anglii. Darren lekko potarł kącik ust. Zawsze sprawiał wrażenie