- Czyli ja też poszłam w odstawkę? - odezwał się melodyjny kobiecy
głos. Bryan odwrócił się, by zobaczyć mówiącą i poczuł się dokładnie tak, jakby trafił weń piorun z jasnego nieba. Nawet nie chodziło o jej urodę, gdyż po święcie chodziło bardzo wiele pięknych kobiet. Była średniego wzrostu, smukła, lecz o ładnych kobiecych krągłościach, złociste włosy spływały po jej plecach kuszącą falą, oczy miały czysty odcień błękitu. Poruszała się ze swobodną gracją, każdy jej gest robił wrażenie, lecz tak naprawdę wstrząsnęło nim co innego, mianowicie fakt, że zdołała dotknąć pewnej struny w duszy Bryana, głęboko ukrytej, milczącej od lat. Ta kobieta przypominała... ...kogoś, kogo już od dawna nie było, od tak dawna, że nie powinien już nawet pamiętać. Owszem, zdarzało mu się spotykać osoby, które wywoływały w nim to odległe wspomnienie, gdyż miały coś podobnego w spojrzeniu, uśmiechu lub gestach, lecz jeszcze nikt nie wyglądał prawie jak kopia tamtej. - No, nareszcie zeszłaś na dół - zauważyła Stacey. - Przepraszam, ale w kąpieli zupełnie straciłam poczucie czasu. RS 78 Bryan wstał, by się przedstawić, Jessica spojrzała na niego i zamarła w pół kroku. Stała, patrząc na niego i nic nie mówiąc. - Wy dwoje jeszcze się nie znacie - rzekła nieźle ubawiona Stacey, uśmiechając się z satysfakcją, jakby miała na końcu języka: A nie mówiłam? - Witam w Rezydencji Montresse. - Jessica ocknęła się i podeszła do gościa z serdecznym uśmiechem, wyciągając rękę. - Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się kogoś innego... - Urwała, zarumieniła się lekko. - Przepraszam. Ujął jej dłoń i znów odniósł wrażenie, jakby został rażony piorunem, gdyż przeszył go gorący, elektryzujący dreszcz. Bryan opanował się z trudem, przywołał na twarz niezobowiązujący uśmiech. - Nie ma za co. Jessica skinęła głową i zajęła miejsce przy stole jak najdalej od nowego gościa. Duży Jim uśmiechnął się do niej. - Trochę sobie poćwiczyliśmy przed twoim przyjściem, teraz gramy już na poważnie, jesteś w drużynie ze mną i z Bobbym. - Hm, troje przeciwko dwojgu. A może... - Gareth odmówił - wtrąciła Stacey. - Ale nic nie szkodzi, mamy profesora, więc i tak spuścimy wam lanie. - Ktoś tu jest bardzo pewny siebie - odpowiedziała Jessica, lecz patrzyła przy tym na Bryana. On również nie odrywał od niej wzroku, gdyż w tej kobiecie było coś, co... Wzruszył ramionami, usiadł wygodniej. - Zaczynajmy grę - rzekł. RS 79 ROZDZIAŁ PIĄTY Gdy tylko Duży Jim i Bobby wyszli, a profesor udał się do swojego pokoju, Stacey zamknęła drzwi kuchni i wymownym wzrokiem popatrzyła na Jessicę, która opłukiwała talerze wodą i wstawiała je do zmywarki. Kiedy przyjaciółka pytająco uniosła brew, Stacey wybuchnęła śmiechem. - Słucham, o co chodzi? - A ty się ze mnie nabijałaś!