chłopak próbował wyrwać się Bryanowi i zwiać, nie troszcząc się o
leżącego nieopodal kumpla, lecz został stanowczo przytrzymany i usłyszał dobrą radę, wypowiedzianą niebezpiecznie cichym głosem: - Siadaj na ziemi, ręce na kark i ani drgnij, dopóki nie przyjedzie policja, inaczej połamię ci kości. Więcej ostrzeżeń nie będzie. Chłopak czym prędzej posłuchał, zaś Bryan spojrzał na Jessicę. - Nic ci nie jest? - Nie. - Jesteś pewna? Nie zemdlejesz ani nic takiego? Powinna być mu wdzięczna, lecz jego pytanie zabrzmiało tak protekcjonalnie, że zirytowała się. - Jestem pewna, nigdy nie mdleję i całkiem dobrze mogłam poradzić sobie sama. - Jak? Przekonałabyś ich siłą argumentów? RS 104 - Panowałam nad sytuacją - powtórzyła. Usłyszeli narastający odgłos syren, po chwili zapiszczały opony, z radiowozu wyskoczyli policjanci. - Jeden jest tutaj - wskazał Bryan. - Drugi leży przy tamtym samochodzie. Zaatakowali tę panią. - Czy coś się pani stało? Jest pani ranna? - spytał jeden z policjantów. - Nie, nic mi nie jest. - A pan? - Też wszystko w porządku. Policjanci nałożyli kajdanki obu chłopakom, wsadzili ich do radiowozu, poprosili Jessicę i Bryana o udanie się na posterunek celem złożenia zeznań. W tym momencie nadjechał nieoznakowany samochód, wysiadł z niego Sean Canady i obrzucił przyjaciółkę przenikliwym wzrokiem. - Co się stało? - spytał Jessicę. - Dwóch chłopaków z nożem - wyjaśniła ze znużeniem. Przeniósł baczne spojrzenie na Bryana. - Dziwne, że również pana spotykam na miejscu zdarzenia. - Wcale nie dziwne. Przyjechałem sprawdzić, jak się czuje ta dziewczyna, która została poszkodowana w Rumunii. - Odwiedzałeś Mary? - zdumiała się Jessica. - Tak. - Ale czemu? - To może zaczekać, najpierw muszę się dowiedzieć, co zdarzyło się tutaj - zażądał stanowczo Sean, patrząc na nich surowo. - Zostałam napadnięta, a pan McAllistair zjawił się w samą porę. - W samą porę? - Sean przeszywał Bryana wzrokiem. - Interesujące... RS 105 Bryan wzruszył ramionami. - Ponieważ miałem jeszcze trochę czasu do wykładu, postanowiłem zajrzeć do szpitala i spytać, czy nie ma poprawy. Tak, rzeczywiście zjawiłem się na parkingu w samą porę, lecz chyba nie było takiej potrzeby, gdyż Jessica zamierzała pokonać napastników siłą argumentów. I pozwolić im odejść. - Rzucił jej oskarżycielskie spojrzenie. - Co? - Sean popatrzył na nią w podobny sposób. - Chwileczkę, czemu ty pracujesz w sobotę? - spytała, nie odpowiadając. - Długa historia i w dodatku nie ma teraz znaczenia - uciął. -